Legalna ochrona upraw Jak wskazują europejskie szacunki, od 10 do 14% będących w obrocie środków ochrony roślin pochodzi z nielegalnych źródeł. W Polsce ten odsetek jest nawet wyższy i oscyluje pomiędzy 15 a 20%. Jakie konsekwencje niesie ze sobą korzystanie z tzw. “lewych” ŚOR i dlaczego warto ich unikać?

Sposobów na rozprowadzanie nielegalnych ŚORów jest co najmniej kilka. Proceder przybiera na przykład postać sympatycznego sprzedawcy w lokalnym sklepie, oferującego “spod lady” klientom towar, którego rejestracja już dawno w naszym kraju wygasła. Zdarza się też, że w obrót “lewymi” środkami uwikłani są pracownicy dystrybutorów branży rolniczej, którzy oprócz oferowania produktów swojego pracodawcy, prowadzą “przy okazji” nielegalny biznes. Wykorzystują i niszczą w ten sposób autorytet renomowanych na rynku firm — dlatego zawsze warto zgłaszać takie niestandardowe propozycje
 

Pochodzenie “lewych” ś.o. r.


Sprowadza się też spoza granic Unii Europejskiej gotowe produkty w opakowaniach przypominających oryginalne, a po przemyceniu do Polski nakleja się na nie etykiety mające udawać oryginały. Innym razem, sprowadzane są do kraju tylko składniki, a następnie miesza się je w nielegalnych fabryczkach i rozlewa do pojemników. Siatki przestępcze są więc naprawdę dobrze zorganizowane i profesjonalne w swoim fachu… 
 

Zagrożenie na wielu polach


Kupowanie i stosowanie nielegalnych środków ochrony roślin niesie ze sobą konsekwencje w kilku aspektach. Pierwszym z nich jest oczywiście łamanie prawa, zarówno krajowego, jak i unijnego. Kolejny to narażenie bezpieczeństwa uprawy.  — Nierzadko zdarza się, że w opakowaniu opisanym jako środek “X”, znajduje się tak naprawdę coś innego, nawet glifosat. Widzieliśmy już całe plantacje spalone zabiegami, które miały zadziałać zupełnie inaczej — mówi Łukasz Lewandowski, prezes firmy Frusto, dystrybutora branży sadowniczej i warzywniczej.  — W takiej sytuacji rolnik nie ma do kogo się zwrócić o pomoc czy odszkodowanie, bo uczestniczył w nielegalnym procederze. Z legalnymi środkami możliwa jest reklamacja, z nielegalnymi zostajemy sami sobie. — dodaje. 

Stosowanie nieznanych substancji może przynieść też opłakane skutki dla całego środowiska, doprowadzić do skażenia wody i śmierci owadów pożytecznych. Dla rolników szczególnie ważne powinno być również bezpieczeństwo żywnościowe — a więc jakość produkowanego i dostarczanego na rynek towaru, który następnie wszyscy konsumujemy w różnych postaciach: od świeżych warzyw i owoców, poprzez mąki i kasze, na pieczywie i przetworach kończąc. Stosowanie środków o nieznanej jakości, składzie i pochodzeniu może znacząco wpływać na jakość produktu końcowego. Pamiętajmy, że wiele substancji przez długi czas pozostawia po sobie toksyczne pozostałości (jak m.in. wycofany, a jednak wciąż spotykany chloropyryfos). 

—  Organy kontroli dysponują coraz nowocześniejszą aparaturą, a wyrywkowe kontrole wykazują stosowanie substancji nielegalnych lub znaczne przekroczenia dawek zarejestrowanych środków. Trwające zaledwie kilka minut testy potrafią wykryć kilkaset substancji w badanym surowcu. —  mówi Marek Grabowski, dyrektor działu środków ochrony roślin firmy Agrolok. 

Czując współodpowiedzialność za wysoką jakość polskiej żywności powinniśmy unikać zatem używania ś.o.r. nieznanego pochodzenia. 

Obrót niezarejestrowanymi preparatami ma także ważny aspekt finansowy — omija Skarb Państwa, narażając go na straty liczone w milionach złotych rocznie. Również portfel rolnika narażony jest na straty — w przypadku nałożenia grzywny np. przez PIORiN. Warto brać pod uwagę, że płody rolne (np. zboże), w którym wykryte zostaną substancje niedozwolone, nie może zostać sprzedane, więc przeznaczone jest do zniszczenia — a to już wymierna strata.  Korzystanie z niezarejestrowanych środków jest również karalne, decyduje o odebraniu przez ARiMR płatności obszarowych i wnikliwych kontrolach instytucji w kolejnych sezonach. 
 

Z daleka od procederu


Przede wszystkim powinniśmy zacząć od weryfikacji składu proponowanego środka oraz legalności substancji czynnych. Tak, by stosować tylko te mające rejestrację w kraju i w prowadzonej przez nas uprawie. Warto też przypomnieć, że handel środkami ochrony roślin wymaga zezwolenia WIORiN, które gwarantuje właściwe przechowywanie preparatów i przeszkolenie pracowników.  Sprzedaż może odbywać się zarówno stacjonarnie, telefonicznie, jak i przez internet — należy jednak wystrzegać się handlu obwoźnego. 

Doświadczeni rolnicy raczej nie powinni mieć wątpliwości, kiedy mają do czynienia z nielegalnymi środkami ochrony roślin, ale warto przypomnieć, że powinny się one znajdować w oryginalnych, zamkniętych opakowaniach. Warto zajrzeć na strony internetowe producentów, ponieważ każda z firm wprowadza własne dodatkowe środki ostrożności — naklejki, hologramy, plomby. Dzięki tej wiedzy z łatwością odróżnimy oryginalny produkt od podrobionego, choćby z naklejoną, podobną do wzorca etykietą. Warto pamiętać, że produkty sprzedawane w Polsce MUSZĄ posiadać polskojęzyczną etykietę

Alarmującym sygnałem powinna być już cena znacząco odbiegająca od rynkowej. Przestępcy handlujący nielegalnymi środkami ochrony roślin ponoszą bowiem niepomiernie niższe koszty od działających zgodnie z prawem dostawców. Każdy dopuszczany do legalnego obrotu preparat przechodzi przez długi i złożony proces rejestracji, który wymaga poddawania go wielu testom mającym na celu określenie działania na ludzi i środowisko. Z oczywistych względów na nielegalne środki nie otrzymamy faktury, co również powinno wzbudzić naszą czujność.
 

Pozorne oszczędności


W niestabilnych realiach rolniczego rynku każda oszczędność zaczyna nabierać na znaczeniu. Nic dziwnego więc, że wielu rolników ich poszukuje. Pamiętajmy jednak, że sięgając po kilkaset złotych oszczędności, ryzykujemy niepomiernie więcej: plony, dopłaty, niekaralność, a przede wszystkim własne nerwy.
 

Artykuł ukazał się w magazynie Najbliżej Rolnika, nr 1/2024 (18)